Do Świąt Bożego Narodzenia zostało zaledwie kilka dni. Jest to czas, który kojarzy się beztrosko, z górą prezentów, przystrojoną choinką… i rodzinną atmosferą. Przynajmniej tak powinno być. Jednak nie wszystkim jest to dane: „Nas zaskoczyło to, że 6-letnie dziecko może nie wiedzieć, co to w ogóle są Święta […]. Czuliśmy w sobie złość, że ktoś mógł aż tak to zaniedbać” – mówi Pani Kasia ze Zgierza, mama zastępcza Fundacji Happy Kids.
Pani Kasia swoją historię z rodzicielstwem zastępczym rozpoczęła 20 lat temu w pogotowiu rodzinnym: – Tam była duża rotacja dzieci. Ustawa i przepisy przewidują szybką realizację wyprowadzenia sytuacji prawnej, czyli podjęcie decyzji o tym, czy dziecko wraca do rodziców biologicznych czy „idzie” do rodzinnego domu dziecka – mówi Pani Kasia, która współpracę z Happy Kids rozpoczęła 10 lat temu. Od tego czasu dała dom i poczucie bezpieczeństwa blisko 30 dzieciom. Jednym z nich była 6-letnia Ania, która dopiero pod jej opieką w Rodzinnym Domu Dziecka dowiedziała się, co to są Święta:
– Nas zaskoczyło to, że 6-letnie dziecko może nie wiedzieć, co to w ogóle są święta. Zaskoczeniem była choinka, prezenty, Mikołaj, bombki… w sumie wszystko. Wzruszyło nas to, ale też czuliśmy w sobie złość, że ktoś mógł aż tak to zaniedbać i przez 6 lat dziecko nie widziało nawet choinki. W przypadku kolejnych dzieci było podobnie, schemat się powtarzał”.
Takich sytuacji jak ta jest więcej. Jak mówią rodzice zastępczy Fundacji, dzieci, które trafiają do pieczy zastępczej bardzo często nigdy wcześniej w domach rodziców biologicznych nie doświadczyły Gwiazdki. A nawet, jeśli o niej słyszały, w ich głowach był „zgrzyt” między tym, co widziały w telewizji, a tym, co ich czekało w domu. – Dzieci nie chcą o tym mówić, jak było zanim do nas trafiły. My nie naciskamy, bo wiemy, że są drzwi, których czasem lepiej nie otwierać. Wyjątek w mojej ponad 20-letniej historii związanej z rodzicielstwem zastępczym stanowi jedna dziewczynka – mówi Pani Halina, mama zastępcza Fundacji Happy Kids z Łodzi i dodaje: – To były pierwsze wspólne święta Agnieszki z nami. Pamiętam, że przez całą Wigilię siedziała cicho przy stole. Zjadła i milczała. Nie było widać po niej radości. Wtedy jeszcze nie wiedziałam,
o co chodzi. Dopiero w Sylwestra, gdy znalazłam Agnieszkę skuloną w pokoju usłyszałam pytanie: „Kiedy zaczniecie się bić?”. Zamilkłam. Dla niej picie oznaczało bicie. A każda wcześniejsza wigilia i sylwester były związane z nadmierną ilością alkoholu i przemocą.
Również Pani Ania mama zastępcza Fundacji Happy Kids z Łodzi opiekująca się aktualnie 9 dzieci potwierdza, że mówią one niechętnie o swojej przeszłości: – Nie chcą się przyznawać, jak te święta w biologicznych rodzinach wyglądały. Domyślam się, że szło to pewnie w stronę mocnego imprezowania.
Pierwsze prawdziwe święta
Dopiero po trafieniu pod opiekę Fundacji Happy Kids, wielu podopiecznych pierwszy raz w życiu mogło doświadczyć „magii świąt”: – U nas bożonarodzeniowy klimat da się poczuć już od Mikołajek. Jest to czas na drobne upominki, zaczynamy też dekorować dom i ubierać choinkę. Dzieciaki piszą listy do św. Mikołaja, przy czym zawsze proszę, aby podały kilka próśb. Uważam, że to bardzo fajny pomysł, bo zawsze jest ten element zaskoczenia i oczekiwania, które z ich tegorocznych życzeń spełni się tym razem. Pierwszego dnia świąt koniecznie zakładamy świąteczne skarpetki, robimy kakao z piankami i, jak to dzieci określają, „oglądamy żenujący świąteczny film” – śmieje się Pani Dagmara, mama zastępcza Fundacji Happy Kids, która od 7 lat prowadzi Rodzinny Dom Dziecka w Łodzi.
6 grudnia to również czas na rozpoczęcie przygotowań do Świąt w pozostałych domach Fundacji. Wszystko po to, by jak mówi Pani Kasia, dzieci miały czas „oswoić się” z atmosferą: – U nas jest taka tradycja, że wspólnie z dziećmi przygotowujemy kalendarze adwentowe,
w których codziennie są jakieś zadania, np. ubranie choinki, przygotowanie skarpet do prezentów na Mikołajki, pieczenie pierniczków itp. To jest takie stopniowe, żeby cała Wigilia nie była szokiem. Sama Wigilia natomiast związana jest masą przygotowań. W niektórych domach w Święta pojawia się nawet 20-30 osób.
Dwie Wigilie
Z relacji rodziców zastępczych wynika, że rzadko jest tak, że dziecko po trafieniu pod ich skrzydła całkowicie „odcina się” od przeszłości. Pomimo często bardzo złych doświadczeń w domach rodziców biologicznych, sporo dzieci wciąż czeka, aż mama czy tata okażą im zainteresowanie, zwłaszcza w okresie świątecznym. Czy tak się dzieje? Różnie bywa. – W okresach świątecznych rodzice biologiczni naprawdę się starają. Poza świętami różnie bywa – mówi Pani Dagmara i opowiada dalej: – Pierwszy i drugi dzień świąt dzieci spędzają
z rodzicami biologicznymi, jeśli jest to możliwe. To znaczy, jeśli rodzice biologiczni są na tyle silni i mocni w życiu osobistym. W tamtym roku nawet jeden z rodziców postanowił zorganizować własną wigilię u siebie w domu. To było pierwsze takie wydarzenie, gdy mój wigilijny skład się zmniejszył.
Z kolei u Pani Kasi sytuacja wygląda inaczej, bo tylko jedna rodzina na 10 „coś robi” – interesuje się tym, żeby wziąć dzieci na święta. U Pani Ani bywa różnie – Aktualnie część rodziców zabiera dzieci na Święta, część nie. Ale są tacy rodzice, którzy mogliby spotkać się z dzieckiem, bo nie ma żadnych przeciwskazań, ale i tak tego nie robią.
Niezrealizowane obietnice i marzenia na nowy rok
Jednak, jak mówią zgodnie wszystkie mamy zastępcze, najgorsze są sytuacje, gdy rodzic biologiczny obieca coś dziecku i tego nie spełni. Wtedy to cała złość i frustracja, którą noszą w sobie dzieciaki uderza w osoby, które są ich najbliżej, czyli rodziców zastępczych. – Te niespełnione obietnice bolą najbardziej. Mamy z nimi doświadczenie właściwie przez cały rok, dlatego wypracowałam swoją metodę na radzenie sobie z takimi sytuacjami. Nigdy nie mówię dziecku o tym, co mama, tata, babcia czy dziadek obiecali. Nie chcę robić dzieciom nadziei. Gdy rodzic zjawi się przy furtce, to dopiero wtedy wołam dziecko, że ma gościa – wyjaśnia Pani Halina.
Stąd też życzenia rodziców Happy Kids na nowy rok i każdy kolejny: „Chciałabym spokoju dla dzieci. Żeby nie musiały żyć w zawieszeniu i czekać na to, czy mama albo tata po nie przyjadą, bo często tego nie robią… – Pani Ania.
„Chciałabym, żeby przyszły rok przyniósł im otuchę i nadzieję, że są w stanie poradzić i udźwignąć każdą przeszkodę, która stanie im na drodze. Żeby mieli wiarę to, że mimo tego, co ich spotkało, są w stanie poukładać samego siebie, tak aby ich życie wyglądało pięknie – Pani Dagmara.
pomoc osieroconym dzieciom na święta Rodzinne Domy Fundacji HAPPY KIDS rodzinny dom dziecka Zawód-rodzic